niedziela, 27 stycznia 2013

Rzymskie uroczyska I

Wyprawa za Tybr

Podczas Rzymskich Wakacji my, Zakochani w Rzymie rozkoszowaliśmy się klimatem, aurą rzymskich kolosów oraz spacerowaliśmy ze Spacerownikiem Rzymskim racząc wzrok licznymi atrakcjami turystycznymi. Wyruszyliśmy jednak pewnego dnia "za Tybr" (jakbyśmy wcześniej nie byli za Tybrem. Zawsze ta druga strona jest "za"). Wyłamaliśmy się ze szlaków turystycznych wytyczonych w naszym przewodniku.

W całym tym szaleństwie oddałam mojemu amato mapę i dałam się prowadzić.

Chodziliśmy popijając Tuborga zakupionego we włoskim Carrefourze/ Ja fotografowałam wszystko niczym chiński turysta, bawiąc się tym jak dziecko. Wpadłam też do osuszonej fontanny i zbytnio się z tego powodu nie złościłam. Byliśmy śledzeni przez parę w kwiecie wieku, chcieliśmy ukraść komuś pranie... i to niejednokrotnie!

Trafiliśmy do magicznego miejsca, które miało w sobie tyle włoskiej magii, że się zakochałam. Myślę, że zauroczyliśmy się oboje. To było piękne oblicze Rzymu. :)
Włoscy muzycy, włosi mający sjestę, włoska sprzedawczyni gelato mówiąca tylko po włosku, gruby włoski restaurator, włoskie żebracze babuleńki, pranie wiszące na ulicy (które usiłowaliśmy zawłaszczyć), piękne włoszki i przystojni włosi sączący espresso w ogródkach włoskich knajpek, włosi kręcący włoski serial...
Pięknie było uciec od zgiełku zatłoczonego (nie-włochami) Rzymu i znaleźć zakątek jak z obrazka włoskiej prowincji...

Poniżej zdjęcia. Nie będę dodawała w tej kwestii nic więcej, bo nie potrafię opisać słowami towarzyszącego mi wtedy uczucia.














czwartek, 10 stycznia 2013

Miejsca warte wspomnienia

Już od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem opisania ciekawych i interesujących miejsc, które warte są uwagi z rozmaitych powodów. Będą to na ogół restauracje, kawiarnie, knajpki, ale także inne miejsca z przestrzeni miejskiej.


Coffee LiLen
Gdynia, Hieronima Derdowskiego 9-11

Do tej niepozornej kawiarni trafiłam przez przypadek uciekając przed letnim deszczem. Ociekając wodą weszłam razem z moim chłopakiem nieco niepewnie do pustego niedużego lokalu urządzonego w eleganckim stylu. W pierwszej sali znajdowały się czteroosobowe stoliki odgrodzone parawanikami, co pozwalało na utrzymanie intymnej atmosfery. Niestety klasyczne, eleganckie krzesła pasowały bardziej do restauracji niż kawiarni, która powinna być przytulna. W następnym pomieszczeniu znajdował się barek - lada oraz wygodna kanapa i niski (kawowo-herbaciany) stolik. Tak powinno być w całej LiLien! Zasiedliśmy w klimatycznym kąciku i zaczęliśmy rozglądać się po wnętrzu.
Wystrój utrzymany był w kawowej (ekologicznej i organicznej) tematyce. Motyw ozdabiania wystających elementów ściennych niezmielonymi ziarnami kawy był niezwykle trafiony. Właścicielka umiejętnie wykorzystała ogromne worki służące do transportu i przechowywania ziaren kawy opatulając nimi ogromne donice, wieszając na ścianach lub stawiając wypchane na podłodze.
Młynki do mielenia oraz inne akcesoria kawowe stanowiły doskonałe dopełnienie.
W tle leciała subtelna i delikatna muzyka. Relax.

Ceny zaskakująco niskie (szczególnie jak na centrum, piwo Desperados 5 zł!).
Brakowało zapachu świeżo zmielonej kawy. Menu za to bogate. Napoje zimne, gorące, kawy rozmaite, ciasta, ciasteczka, desery. Także torty pieczone na zamówienie z uwzględnieniem szczegółowych uwag i preferencji klienta.
Warto zajść i usiąść lub wziąć kawę (i co-nieco) na wynos. :)

Wróciliśmy tam i jestem pewna, że podczas kolejnego pobytu w Gdyni wstąpimy ponownie.

Aioli Cantine Bar Deli
Warszawa, Świętokrzyska 18

To cudowna włoska restauracja zachwycająca surowym, minimalistycznym wystrojem oraz cudownym doborem detali. Przestrzenny lokal jest dopieszczony w każdym calu. Na środku dwa bary: drinkowy i jedzeniowy . Ściany z czerwonej cegły, ceglany sufit, elementy metalowe pełniące funkcję użytkową i designerską. Takie połączenie nadaje miejscu modernistyczny klimat. Nie oznacza to, że lokal jest "chłodny". Przywodzi na myśl włoską kuchnię dużej, zamożnej rodziny kochającej zdrowe, smaczne i dobre jakościowo jedzenie. Pieczywo w wiklinowych koszach, oliwa, wino wystawione na drewnianych blatach. Dodatkowo można kupić produkty ekologiczne, niszowe, organiczne (np. napój z Yerby w butelce czy olej rzepakowy).

Myślę, że słowami najtrafniej opisującymi to miejsce jest styl, wysoki standard, prawdziwy i naturalny smak. Aioli ma dusze i swoją ideologię.
Stoły i krzesła są z jasnego drewna. Niektóre mniejsze, inne na większą ilość osób, a wzdłuż baru jeden długi stół do wspólnego biesiadowania.
Zakochałam się w krzaczkach pomidorowych znajdujących się na każdym stole i w krótkim, niezwykle dobranym i trafnym menu. Zwięźle, dobrze, na temat i ze smakiem.
Wyśmienity sposób podania dań. To ważne, gdyż oprawa jest również niezmiernie istotna. Inaczej wtedy smakuje. :)
Potrawy... wyborne!
Ciasto pizzy cieniutkie, składniki idealnie skomponowane, w odpowiednich ilościach.
Polecam na śniadanie Brekkie Pizza oraz Joghurt & Brochie. Brochie było cieplutkie i świeżo upieczone. Do tego miód, jogurt z owocami i oliwą kardamonową oraz twarożek. Dawno nie zjadłam pyszniejszego śniadania.
Nie miałam wyrzutów sumienia z racji kalorii, bo wszystko było zdrowe i dobrej jakości. Takie jedzenie jest przyjazne dla każdego organizmu i nieszkodliwe.

Obsługa sympatyczna. Miła, ale nie nazbyt usłużna. Lubię takie podejście. Krępują mnie nadgorliwi kelnerzy kręcący się i nagabujący nieustannie.

Polecam, bo warto. Na śniadanie, lunch, obiad, kolacje, kawę, drinka czy piwo. Miejsce ewidentnie tworzone z pasją.