czwartek, 27 października 2011

Czego oczy nie widzą...

Kiedyś, kiedy niniejszy blog nie był jeszcze nawet w planach, w mej głowie zrodził się pomysł na cykl wpisów dotyczących tego, co cechuje m.in. Polaków i ogromnie mnie denerwuje, czyli narzekania. Wymyśliłam dla niego nawet nazwę (przewrotną, błyskotliwą i chwytliwą (kto zgadnie co jest jej pierwowzorem? ;b): CO NAS WKURZA I CO NAS ROZWŚCIECZA. Piękne, prawda? Zapisałam nawet kilka stron formatu A4 w formie terapii jednak pomysłu (genialnego) w życie nie wprowadziłam, ponieważ ja naprawdę nie lubię narzekać i marudzić a tym bardziej dzielić się tym, mimo iż irytuje mnie zazwyczaj więcej rzeczy niż przeciętne istoty wokół mnie. Pomimo mnogości drażliwych aspektów codzienności nie mam zamiaru się rozpisywać, również dlatego, że gdybym zaczęła to pewnie skończyć szybko by mi się nie udało ;).
Zacznijmy dziś o ... nazbyt szybkim ocenianiu.
Ja wiem, pierwsze wrażenie itd. Czytałam książki, artykuły i teksty wszelakiej maści oraz słuchałam pilnie na wykładach i szkoleniach poruszających tę kwestę. Doszło do mych uszu też coś o uogólnianiu, stereotypowym podejściu, niesprawiedliwej ocenie wynikającej z błędów w kodzie semantycznym. I moim ulubionym (podlegającym pod stereotypy, ale wyodrębnię, aby wyeksponować) podziale na role i spełnianiu wzorców społecznych.
To, że jestem kobietą nie znaczy, ze muszę potrafić sprzątać, zarabiać mniej niż mężczyźni, nie przeklinać i nie upijać się. Ale to nie znaczy, że mężczyzna nie może być gentlemanem i przepuścić w drzwiach, odstąpić taksówkę, podzielić się parasolem w deszczu i swetrem podczas chłodu oraz nie głosić tekstów w stylu "fajne masz cycki", "fajny masz tyłek", bo traktowanie przedmiotowe i brak szacunku nie są spoko.
Zmierzam do tego, iż nie należy oceniać ludzi nie znając ich lub zapoznając się jedynie powierzchownie.
Dlaczego osoba lubiąca imprezować nie może być również osobą inteligentną, która dużo osiągnie? Oceniana jest raczej jako mało wartościowa postać o dość ograniczonym podejściu do życia. I kto tu jest ograniczony? ;]
Smuci mnie to niezmiernie, gdyż uważam, że osoby szufladkujące za wyznacznik mając jedynie pozorny obraz mogą mniej zaoferować światu niż ci umiejący czerpać przyjemności z życia. Ponadto to ludzie z pasją zdobywają świat, a nie tacy, którzy nic poza sztywnymi formułkami nie wiedzą.

I chyba tym oto sposobem dobiłam do kresu moich dzisiejszych rozważań - narzekań.

xoxo

niedziela, 23 października 2011

(od)wieczny rytuał

Odkąd sięgam pamięcią w moim życiu obecny jest taniec. Sądzę ponadto, iż ta forma ruchu towarzyszy nam od prapoczątków (co nie jest moją teorią tylko faktem) a kultura społeczna jest nią w pełni przesiąknięta.

Taniec jest i był formą rytuału.

Ludzie pierwotni tańczyli, aby wybłagać u swoich bóstw udane łowy, deszcz, wygraną wojnę etc. czy podziękować im za dotychczasowe powodzenie. Z początku była to prymitywna forma ruchu tak samo jak muzyka, która jej towarzyszyła, lecz niosła znaczenie symboliczne. Rytualne. Taniec był ważnym elementem scalenia, wspólnoty, zapomnienia o świecie codziennym, zanurzenia się we własne wnętrze, wyrzucenia negatywnej energii a wytworzenia tej pozytywnej.
Idąc dalej, wraz z ucywilizowaniem, zmianą kultury, trybu życia itd. rola tańca nie zmieniła się wiele w odróżnieniu od jego formy. Nadal był rytuałem. W średniowieczu obecny był w obrzędach religijnych (taniec, jakby nie patrzeć, rytuał pogański, lecz zmiana ruchów i celów ich wykonywania nadały zupełnie nowy sens i znaczenie), dworskich (z początku tancerzami byli akrobaci itp. (rytuał zabawiania) jednak później taniec stał się formą spędzenia czasu w towarzystwie - rytuałem poznania i znajomości tej utrzymania).
W epoce renesansu nastąpiła kolejna ewolucja formy tańca. Jego forma stała się bogatsza i bardziej wyszukana jednak pobudki skłaniające do tańca nadal pozostały bez zmian.
I tak przez kolejne epoki aż do teraz. Wraz ze zmianą cywilizacji, śmierci niektórych kultur i zwyczajów a narodzin innych rytuał tańca pozostaje niezmienny dzielnie i dumnie trwając z uniesioną głową.

Na czym polega jego fenomen i siła?

Taniec jest metaforą wyzwolenia i wyzwoleniem samym w sobie. Ruchy wykonywane w rytm muzyki pozwalają na relaks, odprężenie i zapomnienie. Nieodłączne są również rytuały uwodzenia przez prezencję gibkości własnego ciała oraz poznania. Na zatłoczonej sali wśród rozgrzanych sylwetek ocierających się o siebie nawzajem w stanie ekstazy ludzie mogą wyzbyć się wstydu i krępujących ich zasad. Łańcuchy przestają ciążyć a obrządek obecny w życiu zwierząt i ludzi od zarania dziejów znów zostaje dokonany.
To nasze dharani, mantra wygłaszana mową ciała, nasza nijasa i mudra, oczyszczenie, zapomnienie i pojednanie.