Błogosławieni ludzie o krótkiej pamięci - powiedział pewnego razu Nietzsche od razu argumentując owo stwierdzenie - Ci bowiem zapominają także o swych głupstwach.
Mimo, że nie jestem zapaloną zwolenniczką poglądów wyżej wspomnianego niemieckiego filozofa i poety, to zdanie wyjątkowo mocno utrwaliło się w mojej pamięci.
Z pewnością dlatego, że czasem odczuwam ogromnie silną potrzebę zapomnienia o moich głupstwach. Wymazania z głowy sytuacji, sów, gestów, dotyku.
Rozpamiętywanie jest jednym z najstraszniejszych cierpień jakie człowiek może sam sobie zadać i jednocześnie potężnym hamulcem niepozwalającym ruszyć naprzód.
Wspomnienia, mimo, że tak miłe, potrafią być brzytwą ukrytą w słodkim torcie. Nie tnie ona jednak krat odgradzających od wolności.
Dlaczego dzieje się tak, że zdarza nam się zapomnieć kupić szampon do włosów czy karton mleka do porannej kawy (produktów, prawie że, pierwszej potrzeby!) a słodkich słówek naszego byłego partnera brzmiących nam w uszach nie można usunąć za żadne skarby? Dlaczego te same słowa wypowiedziane przez innego chłopaka, w naszych głowach przybierają barwę głosu ex-chłopaka?
Och, jak pięknie byłoby cofnąć urok, który magicznym sposobem przylgnął do owych słówek, miejsc, sytuacji, aby móc nadać im nowe brzmienie, sens i znaczenie. Żeby można było zapisać nowe kartki w miłosnych historiach tych rzeczy.
Mimo, iż uwielbiam moją dobrą pamięć i dumna z niej jestem, uważam jednak, że czasem niezwykle mnie ogranicza i staje się moim prywatnym narzędziem tortur.
Fajne :) Podoba mi sie :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z tym co napisałaś, wręcz identyfikuje, tak dobrze znam tą sytuację...
OdpowiedzUsuń